PIEŚNI TRUBADURÓW

Pieśni trubadurów to literatura ustna. Z pewnością nie były pisane po to, by wydawać je w tomikach. Zapisywano je, owszem, ale raczej na takiej zasadzie, jak dziś zapisuje się teksty piosenek: żeby je móc później zaśpiewać. Tym niemniej owe zapisane teksty dają nam pojęcie o klimacie epoki. Mroki średniowiecza? Mnich z Mountaudon nie został spalony na stosie za teksty które dzisiejsi katolicy uznaliby za bluźniercze. Przeciwnie: słuchacze najwyraźniej rozumieli, że jest to satyra na głupich dewotów, a jej autor w nagrodę za zasługi na polu literatury został opatem klasztoru.

CZAS KULTURY w numerze 1/1995 zamieścił mój artykuł na temat trubadurów, ale z jakiegoś względu obok zamieścił tylko dwie z przetłumaczonych przeze mnie pieśni. Tutaj prezentuję cztery inne.

Podstawą tłumaczenia jest synoptyczne, francusko-prowansalskie wydanie ANTHOLOGIE DE TROUBADOURS, którego redaktorem był Pierre Bec; jedynie SIRVENTES Mnicha z Mountaudon spolszczony został na podstawie angielskiego przekładu. Korzystanie z synoptycznego wydania pozwoliło mi na zapoznanie się z formalną strukturą tłumaczonych tekstów. Zależało mi, by w przekładzie tę strukturę jak najwierniej oddać, zarówno sekwencję rymów, jak i specyficzny rytm. Trubadurzy byli mistrzami kunsztownej formy; prezentowana tu pieśń Rimbauda d'Orange nie jest bynajmniej wyjątkowa. Znaczeniowe wolty tej pieśni też nie są wyjątkowe: niektórzy spośród trubadutów świadomie pisali teksty wewnętrznie sprzeczne, lub wręcz na początku pisali, że "pieśń jest o niczym".

Zamieszczone poniżej teksty reprezentują cztery gatunki literackie popularne wśród trubadurów: canso, czyli pieśń o miłości i tęsknocie; sirventes,czyli tekst polemiczny; alba, czyli dialog pary kochanków o poranku; oraz devinalh, czyli zagadkowy, często wewnętrznie sprzeczny tekst ułożony w zgrabną formę pieśni.






Jaufre Rudel
AMOR DE LONH


   Kiedy dni są długie w maju,
   Słodko ptaki brzmią daleko.
   One mi przypominają
   Moją miłość, co daleko.
   W duszy smutne myśli płyną,
   Kwiaty wiosną ni szron zimą,
   Nic pocieszyć mnie nie może.
            Modlę się, Pana błagając,
            By przybliżył, co daleko.
            Dwie mi troski przypadają
            Za to szczęście, co daleko.
            Ach! Jak pielgrzym się wybiorę:   
            Kostur, zamiast szaty worek,
            Tak mnie ujrzą oczy hoże.
      Boże, czułbym się jak w raju,
      Gdybym miał tę, co daleko,
      Nigdy jej nie opuszczając,
      Choć dziś włóczę się daleko.
      Gdyby ona była przy mnie,
      Nasze szepty by intymne
      Wypełniły izbę z łożem.
            Cieszyłbym się wyruszając
            Spotkać tę, co tak daleko.
            Schnę, okazji wciąż nie mając;
            Nasze kraje tak daleko.
            Dzielą nas dalekie drogi,
            Pełne niebezpieczeństw srogich;
            Chyba to wyroki Boże.
   Dziewczęta miłe bywają;
   Ta najmilsza, co daleko.
   Mędrszej nie ma w żadnym kraju,
   Ani blisko, ni daleko.
   Aby zmienić swą niedolę,
   Chętnie poszedłbym w niewolę
   W kraju Turków gdzieś za morzem.
            Bóg, co świat cały stwarzając,
            Stworzył miłość, co daleko,
            Da mi, litość przecież mając,
            Ujrzeć tę, co dziś daleko.
            Kto w jej obecności stoi,
            Temu mały jej pokoik
            Zda się jak królewski dworzec.
   Chybam chciwy, wciąż żądając
   Tej miłości, co daleko.
   Cuda już mnie nie wzruszają,
   Tylko miłość, co daleko.
   Ojciec chrzestny winien temu,
   Że dziś mnie, niekochanemu
   Nic już chyba nie pomoże.
            Złorzeczę ojcu chrzestnemu,
            Bowiem on jest winien temu,
            Że mi dziś nic nie pomoże.





Rimbaud d'Orange
AR RESPLAN UN FLORS ENVERSA

            Jak lśni ten kwiat odwrócony
            Wśród skał ostrych i na wzgórzach.
            Jaki kwiat? To śnieg i szrony!
            Mróz, co parzy i docina.
            Scichł już świergot, ptasie gwizdy
            Pośród liści, trzcin i witek;
            Ale mnie ogarnia Radość,
            Gdy schną marnie łotry podłe.
   Wszystko mam tu odwrócone:
   Tu równina jest jak wzgórza,
   Mówię "kwiat", choć widzę szrony;
   Parzy mnie, gdy mróz docina.
   Grom to dla mnie śpiew i gwizdy,
   Niczym bukiet kępa witek.
   Tak już mnie zamknęła Radość;
   Nic, co widzę, nie jest podłe.
            Prócz tych głupców odwróconych,
            Co wyrośli gdzieś na wzgórzach;
            Mniej przydatnych, niźli szrony.
            W mowie każdy z nich docina,
            Ich głos brzmi jak jakieś gwizdy.
            Na nic na nich rózga z witek,
            Na nic groźby. Dla nich Radość
            Jest tym, co dla innych podłe.
   By dać buzi odwrócony,
   Lecz na próżno: ani wzgórza,
   Pani moja, śnieg ni szrony,
   Lecz niemożność mi docina.
   Dla mej Pani śpiew i gwizdy,
   Oczy jej tną jak bicz z witek,
   W moje serce wnoszą Radość,
   Rozpędzają myśli podłe.
            Poszedł bym tak odwrócony
            Szukać w dołach i na wzgórzach;
            Smutny jak ktoś, kogo szrony
            Parzą, komu mróz docina.
            Nie speszą mnie bardziej gwizdy,
            Niż uczniaka rózga z witek.
            Da Bóg, tak osiągnę Radość;
            Nic mi chwalców szepty podłe.
   Niech mój wiersz - tak odwrócony,
   By ominąć las i wzgórza
   Dotrze tam, gdzie tają szrony
   I gdzie mróz już nie docina.
   Dla tych śpiew ten jest i gwizdy,
   Których serce tnie bicz z witek,
   Kto wyśpiewać umie Radość.
   Ta pieśń nie na gardło podłe.
            Słodka Pani, Miłość, Radość
            Niech nas złączą. Precz, co podłe.
   Gdzież, żonglerze, jest ta Radość?
   Odjechałeś! To jest podłe.




Moine de Montaudon
SIRVENTES


    Pewnego dnia byłem w Raju,
    Gdym poczuł, pełen radości,
    Żem jest w Jego Obecności;
    Przed nim wszyscy posłuch mają,
    W morzu, w górach, blisko, w dali.
    "Mnichu", mówi, "Powiadają
    Żeś w Mountaudon, a tu gościsz,
    Cóż to, stamtąd cię wygnali?"
             "Panie, w klasztorze mieszkając,
             Przez dwa lata patrząc włości
             Byłem przyczyną zazdrości
             Książąt; u nich czci nie mają,
             Co chcą imię Twoje chwalić.
             Do Paryża mnie wzywają.
             Nie chcą - mówią - mej przykrości,    
             Lecz w miejscu spocząć nie dali."
    "Mnichu, wojny nie ustają.
    Woląż ludzie wciąż żyć w złości?
    I ty o klasztorne włości
    Z sąsiedztwem się wykłucając,
    Błądzisz. Muszę się pożalić:
    Ludzi wolę, gdy śpiewają.
    Gdyby trwali w wesołości,
    Klasztor też by wspomagali."
             "Panie, księża nauczają,
             Że jest grzechem, jak gra w kości
             Śpiew, bo wzbudza namiętności;
             Boję się, że rację mają.
             Więc Twój gniew chciałem oddalić,
             Porzuciłem grę wśród gości.
             Brewiarz co dzień w ręku mając,
             Chowam się w klasztornej sali.
    "Mnichu, król Ryszard jest w kraju
    Znanym z swej niegościnności.
    Dostąpił wielkich przykrości,
    Bo go w niewoli trzymają.
    Twe wiersze cały świat chwali,
    Ratuj króla zamiast pościć.
    Pieśni łask ci przysparzają,
    Ty więc możesz go ocalić.
             "Panie, tam mnie nie zagnają!
             To błąd Twojej Opatrzności!
             Dowiodłeś krótkowzroczności,
             Króla złapać pozwalając.
             Turcy w Acre zamieszkali
             Nie znasz się na obronności!
             Głupi ci, co fakty znając,
             W twe armie się zaciągali.
 




Anonim
EN UN VERGIER


   W ogrodzie, w cieniu gałęzi świerka
   Pani siedziała z miłym w objęciach,
   Gdy strażnik trąbił, że już jutrzenka.
   Czemu, O Boże, tak wcześnie świta?
            Chciałbym, by nocka się nie kończyła,
            By mnie z mą miłą nie rozłączyła,
            By dnia ni świtu straż nie trąbiła.
            Czemu, O Boże, tak wcześnie świta?
   Miły, daj buzi pod smukłą sosną,
   Ptaki śpiewają piosnkę radosną,
   Na przekór wszystkim, co nam zazdroszczą.
   Czemu, O Boże, tak wcześnie świta?
            Miła, pobawmy się jeszcze trochę,
            Póki nam ptaszek śpiewa swą piosnkę,
            A zanim strażnik zadmie w swą trąbkę.   
            Czemu, O Boże, tak wcześnie świta?
   Z tego kierunku wietrzyk przychodzi,
   Gdzie dziś mój miły dostojnie chodzi,
   I słodki promyk dla mnie przynosi.
   Czemu, O Boże, tak wcześnie świta?
            Jest moja pani wiotka i piękna,
            Wielu chce widzieć ją choć z daleka,
            Lecz jedna miłość w jej sercu mieszka.
            Czemu, O Boże, tak wcześnie świta?
 





Strona główna



Zainteresowanych tematem zapraszam także na strony, gdzie jest tłumaczenie
Pieśni trubarurów w przekładzie Zofii Romanowiczowej


Więcej na ten sam temat można znalezć w książce, którą można nabyć w internetowym wydawnictwie "Lulu"
"Zielnik Literatury Mówionej" - książka

(Tu można ją przejrzeć)